Branża motoryzacyjna włączyła awaryjne hamowanie. Koncerny samochodowe zaryły gwałtownie w ziemię i powoli otrząsają się z szoku po traumatycznym przeżyciu.
Szok był tym większy, że właśnie cała branża zbierała się do przyśpieszenia i prężnego rozwoju z fantastycznymi wizjami na przyszłość. Produkcja światowa wciąż rosła, przebijając 100 mln sztuk rocznie. Inwestycje w badania i rozwój biły historyczne rekordy, stawiając motoryzację w rozwojowej szpicy globalnych biznesów.
Elektromobilność wyłaniała się już zza rogu, ciągnąc za sobą, jeszcze raczkującą, sztuczna inteligencję i wizję autonomicznej jazdy.
Miało być tak pięknie …
I co teraz? Gwałtowne przebudzenie ze snu o potędze to weryfikacja dotychczasowych działań, trendów i dużo pokory przed nieprzewidywalną przyszłością. Można więc teraz „pogdybać”, co się może wydarzyć w dającej się przewidzieć przyszłości …
Pozwolę sobie na futurystyczne dywagacje, ale niezbyt odległe, powiedzmy 20-30 lat. Wszystkich strategów i fanatyków motoryzacji zapraszam…
… do wspólnej podróży w nieodgadniony świat.
Zacznę od tego, że samochodów na całym świecie jest o wiele za dużo i eksploatowane są zarówno nieekonomicznie, nieekologicznie, jak i w sposób mało optymalny. Zakładając, że obecnie jeździ na kuli ziemskiej ponad miliard samochodów, zastanówmy się, co może być dla nich alternatywą?
Gigantyczny wzrost komunikacji publicznej, którego nie powstrzymają nawet pandemie, bo ekonomia i funkcjonalność wezmą górę. Inne formy użytkowania i posiadania powodują, że samochody będą współdzielone.
Do tego dorzucimy autonomiczność, czyli optymalizacje ruchu pojazdów i mamy wstępną zapowiedź spektakularnych zmian.
Producenci, z powodu restrykcji ekologicznych, już redukują gamy silnikowe. Globalizacja i konsolidacja, polaryzują poszczególne marki i zawężają gamy modelowe. Wiele fabryk, pod pretekstem dekoniunktury, jest zamykanych już teraz, w rzeczywistości przegrzanie rynku nadchodziło już od dekady. Takie tempo wzrostu było nierealne do utrzymania. Nie ma tylu potencjalnych użytkowników.
Wiodące koncerny zaciskają pętlę kapitalizmu i przejmują słabszych graczy. Liderów na rynku możemy już liczyć na palcach jednej ręki i to oni określą kształt przyszłej motoryzacji. Pomimo zachwiania łańcuchów dostaw, model „just in time” sprawdził się. Straty i spowolnienie rozłożyły się równomiernie na uczestników branży. Stanęły fabryki komponentów, stanęły montownie, spedycja, dystrybucja, sprzedaż i zarządcy flot. Jedynym wnioskiem będzie większa dywersyfikacja dostawców, ale bez panicznego przenoszenia produkcji na lokalne rynki, to zbyt drogie.
Jedynym wnioskiem będzie większa dywersyfikacja dostawców, ale bez panicznego przenoszenia produkcji na lokalne rynki, to zbyt drogie.
Producenci, w najbliższej dekadzie, zredukują światową produkcję. Optymalizacji ulegną podzespoły, z naciskiem na części uniwersalne, wykorzystywane w wielu modelach. Płyty podwoziowe skurczą się w swojej gamie do niezbędnego minimum. Gamy silnikowe będą redukowane, aż do pełnej wymiany jednostek napędowych. Królować będzie elektromobilność z naciskiem na autonomiczność 5.0, czyli pojazdy w pełni samodzielne, zautomatyzowane. Za tym pójdzie przebudowa infrastruktury i to nie tylko poprzez stacje ładowania, ale też drogi, oznakowania, systemy bezpieczeństwa. Motoryzacją zawładnie SI w większości obszarów, począwszy od produkcji, montażu, aż po zarządzanie stockami i samą sprzedażą.
Producenci rozszerzą swoje wpływy poza segment samej produkcji.
Zwiększy się nacisk na dochody, wynikające z eksploatacji pojazdów. Rządzić będą potężne korporacje, zarządzające milionami pojazdów, zintegrowanymi w olbrzymie sieci. Koncern motoryzacyjny zarobi nie tylko na sprzedaży auta, ale i na jego użytkowaniu, finansowaniu i ogromnej ofercie usług okołosprzedażowych. Handlować będzie się funkcjonalnościami pojazdów i dodatkowymi usługami dla ich użytkowników. Sam pojazd stanie się tylko jednym z ogniw systemu mobilności.
Koncerny samochodowe zaczną inwestować w inne obszary mobilności takie jak: transport publiczny, transport towarowy jak i … przesył i zarządzanie danymi.
Znacząco zmieni się komunikacja zarówno z klientami, jak i użytkowanymi pojazdami. Wszyscy uczestnicy globalnej mobilności zostaną wyposażeni w swoje ID, a systemy będą troszczyć się o komfort zarówno ludzi, jak i pojazdów.
Wystarczy jedynie wprowadzić do swojego elektronicznego kalendarza zobowiązanie w formie spotkania i … o określonej godzinie w wymaganym miejscu pojazd będzie oczekiwał i zawiezie użytkownika do celu, po czym odbierze o wskazanej godzinie lub zareaguje na bieżącą potrzebę w miarę dostępnego potencjału.
O stan techniczny pojazdów również zadba system. Aktualizacje i serwisy odbywać będą się zdalnie lub pojazd sam pofatyguje się do serwisu lub też serwis odwiedzi pojazd w miejscu jego tymczasowego postoju. Czas eksploatacji samochodów będzie ściśle monitorowany, a o dopuszczeniu do eksploatacji, zadecyduje system. Pojazdy będą „żyć” krócej, adekwatnie do intensywności zużycia.
Pojazdy przestaną być przedmiotem pożądania i posiadania, a wejdą w skład systemu globalnej mobilności.
Co z modelami dystrybucji i sprzedaży?
Sieci w znanym nam układzie przestana istnieć. Sprzedaż sprowadzi się do handlowania usługą, jaką jest mobilność, zarówno fizyczna, jak i bazodanowa. Dotychczasowe sieci sprzedaży przekształcą się w logistyczne i techniczne serwisy, odpowiedzialne za eksploatację milionów pojazdów, będących własnością korporacji zarządzających systemami mobilności.
Tradycyjne salony będą stanowić lokalny koloryt dla oldskulowych maniaków, śladem płyt winylowych.
Kiedy to nastąpi i czy wszędzie?
Europa, Ameryka Północna i część Azji będą pionierami i tam zmiany nastąpią już w najbliższej dekadzie. Reszta świata chwilkę poczeka, ale nie uniknie losu digitalizacji i optymalizacji.
Taki scenariusz sprawi, że branża motoryzacyjna przejdzie głęboką restrukturyzację. Zmieni nawet obszary strategicznych działań z produkcji na eksploatację i usługi. Głównymi zasobami koncernów staną się nie pojazdy, a systemy i bazy danych, a zarządzać będą algorytmy.
Czy taka wizja nam się podoba?
A czy ktoś pytał średniowiecznych rycerzy, co sądzą o broni automatycznej, wozach opancerzonych i czołgach? Nie mamy na to wpływu. To już się dziele i możemy jedynie pomylić się na niektórych rozwidleniach dróg do przyszłego rozwoju, ale w miejscu zostać się nie da.